Napiszę to od razu: to moja ulubiona książka. Nie tylko na Liście – ulubiona w ogóle. Z przyjemnością zabieram się za recenzowanie i mam nadzieję, że uda mi się choć trochę objaśnić, na czym polega jej geniusz.
Napiszę to od razu: to moja ulubiona książka. Nie tylko na Liście – ulubiona w ogóle. Z przyjemnością zabieram się za recenzowanie i mam nadzieję, że uda mi się choć trochę objaśnić, na czym polega jej geniusz.
To będzie druga z rzędu recenzja książki o amerykańskim żołnierzu w czasie drugiej wojny światowej. Ale bez obaw – pod wszystkimi innymi względami „Stąd do wieczności” i „Rzeźnia numer pięć” to książki tak różne od siebie, że o żadnej realnej powtarzalności tematów nie może być mowy.
Dzisiaj porozmawiamy o książce, która jest naprawdę jedyna w swoim rodzaju. Takiego połączenia science-fiction i drugiej wojny światowej po prostu nie ma. Czy to czyni tę powieść na tyle dobrą, by umieścić ją na Liście Modern Library?
Mam sentyment do lekcji języka polskiego w liceum. Nasza nauczycielka była surowa, ale wpoiła nam mnóstwo często stosowanych terminów, które przydają się przy omawianiu książek. Archetyp, retardacja, parabola. Epos, etos, topos. Pominęliśmy jednak ciekawe określenie, na jakie niedawno się natknąłem – Bildungsroman (niem. ‚powieść o formowaniu’). Jest to, cytując Wikipedię: „gatunek powieściowy powstały w czasie oświecenia w Niemczech, w którym autor przedstawia psychologiczne, moralne i społeczne kształtowanie się osobowości głównego i na ogół młodego bohatera”. Z pewnym zdumieniem zdałem sobie sprawę, jak wiele książek realizuje takie założenie: Czarodziejska góra, Przedwiośnie, David Copperfield, Przygody Hucka Finna, Faraon, Zabić drozda, większość Young adult fiction… I Buszujący w zbożu, oczywiście. Chciałem chyba po prostu powiedzieć, że miło jest wiedzieć, iż fascynujący świat terminów literackich ma jeszcze przede mną wiele sekretów (sam nie umiem powiedzieć, czy to ironia, czy nie, więc powodzenia). Czytaj dalej